-no nie myśl sobie że ja upiecze za ciebie ciasto.
-aaa..zapomniałam.
-co ty byś beze mnie zrobiła.
-zginęła.- nastała chwila ciszy.
-To teraz pieczemy te ciasto czy później?- spytałam.
-wiesz mi to obojętnie możemy nawet za tydzień upiec ale sądzę że pani będzie potrzebne w poniedziałek.- walnęłam chłopaka poduszką.
-za co?- powstrzymałam się od odgryzienia.
-Wystarczyło słowo teraz.-powiedziałam oburzona chłopak położył się na mnie.
-Justynko czy upieczesz teraz ze mną ciasto?
-nie brzmisz przekonująco i jesteś ciężki.-przekręciłam się tak że leżałam na chłopaku.
-Lepiej.-powiedziałam.
-Chyba dla ciebie.-znowu się przekręcił. Przeturlaliśmy się tak na koniec łóżka.
-Damian zaraz spadniemy!- Chłopak nie posłuchał mnie. Przekręcił się i spadliśmy na podłogę.
-Mówiłaś coś?- zaśmiał się.
-Że jesteś idiotą.
-Przystojnym idoitą.
-wszystko mnie boli przez ciebie.
-mogę cię pomasować jak chcesz.-poruszał znacząco brwiami.
-nie widzę takiej potrzeby.
***
Od godziny myślimy jakie ciasto upiec.
-y.. Rafaello?- powiedział Damian.
-nie umiem.
-Kremówka?
-za trudny.
-Sherek?
-Ehh..
-Może sernik.
-nie. Daj ja poszukam.-chłopak podał mi notes z przepisami swojej mamy. Przekręciłam stronę.
-wiem! szarlotkę.
-Ehh..no dobrze.-chłopak wyjął wszystkie potrzebne składniki. Ja tworzyłam masę a Damian mi się przyglądał. W końcu zaczęło mnie to wkurzać.
-Będziesz mi się tak przyglądał czy mi pomożesz?- spytałam. Chłopak wstał. Poczułam jak jego ciepłe ręce oplatają mnie. Szepnął mi do ucha 'Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię pocałować'. Poczułam że policzki mnie szczypią.
-Damian przeszkadzasz mi ja tu tworze coś co nazywa się szarlotka.-chłopak zaśmiał się.
-Podaj mi mąkę.
-Jasne.-widziałam kątem oka jak podchodzi do szafki.
-Justyna?- odkręciłam się chłopak sypnął mi mąką w twarz.
-Damian!- wrzasnęłam. Zaśmiał się.
-chciałaś mąkę.- zrobił niewinny uśmieszek. Wyszłam z kuchni.
-Justyna gdzie idziesz?- usłyszałam za plecami.
-Jak najdalej od ciebie!- krzyknęłam wchodząc po schodach. Weszłam do łazienki. Umyłam twarz. Zeszłam na dół. W kuchni na stole siedział Damian. Jadł jabłko. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Podeszłam do szafki i kontynuowałam robienie masy.
-wiedziałem że przyjdziesz jak się stęsknisz.-odezwał się po chwili.
-pff...Damian mam prośbę?- powiedziałam najsłodszym głosem jakim umiałam.
-Jaką piękna?
-Udław się.-zaśmiał się.
-Jakbym się udławił kto by cię wkurzał?
-Znalazł by się jakiś.-chłopak zeskoczył ze stołu i przytulił mnie od tyłu. Szepnął do ucha 'nie pozwoliłbym na to'. Po ciele przeszły mnie ciarki bo zrozumiałam że na prawdę zależy mu na mnie.
-o czym tak myślisz?- spytał.
-Czy sam się ode mnie odsuniesz czy mam użyć siły.-skłamałam.
-Nie uderzyłaś byś mnie za bardzo mnie kochasz.-no teraz to mu nawrzucam. Odkręciłam się. Odepchnęłam chłopaka upadł na podłogę.
-przestań mi przeszkadzać! chce skończyć te ciasto i iść stąd! mam dosyć oglądania twojej mordy! więc bądź tak łaskawy usiądź z boku i zamknij się!
-przepraszam …chcesz ?- pokazał na jabłko. Odkręciłam się do masy. Zacisnęłam pięści.
-kuźwa z kim ja się zadaje.-wymamrotałam.
-Słyszałem!- krzykną Damian siadając na stole -co tak śmierdzi!- krzyknął Damian. Oderwałam wzrok od telefonu i spojrzałam na chłopaka.
-nie wiem ..może to..szarlotka!- wrzasnęłam. Pobiegłam i wyjęłam ciasto z piekarnika.
-no cukierniczką to ty nie zostaniesz.-postawiłam ciasto na stole.
-czemu?
-Bo jak zaczniesz piec w szpitalu nie wyrobią.
-Co ty chcesz ciasto jest kruche trochę czarne od dołu ale powinno być jadalne.-chłopak zaśmiał się.
-Trochę?- podniósł jedną brew.
-Sam byś lepiej nie upiekł.-pokazałam mu język.
-jasne..co z tym 'ciastem' robimy?
-Smacznego Damianek.- podsunęłam chłopakowi ciasto bliżej i uśmiechnęłam się szeroko.
-pff..-wziął ciasto i podszedł do kosza.
-ej co ty robisz!- krzyknęłam siadając na stole.
-Wyrzucam te twoje 'ciasto'.- wrzucił do kosza. Zrobiłam smutną mnie. Podszedł do mnie. Oparł swoje czoło na moim.
-nie smutaj. Pogadam z moją mamą i upiecze ciasto.
-nie o to mi chodzi.
-To o co?
-Pamiętasz gdy w szkole pytałeś się mnie czy jesteśmy razem?
-Pamiętam. Chcesz mi powiedzieć że tak?- Zeskoczyłam ze stołu niechcący musnęłam usta chłopaka. Wzięłam telefon.
-nie ty nie rozumiesz. My nie możemy być razem.-łza spłynęła mi po policzku. Wytarłam ją. Poszłam założyć buty. Chciałam pociągnąć za klamkę ale nie było mi dane wyjść. Damian zagrodził mi sobą drzwi.
-Czemu nie możemy być razem?- dopytywał.
-Damian daj mi wyjść.
-Dam ci wyjść ale nie odpuszczę tak łatwo. Wrócimy do tej rozmowy.-odsunął się pociągnęłam za klamkę i wyszłam z Domu. Powoli otworzyłam furtek bo Damian ma psa nie chciałam żeby uciekł. Ma pitbulla wabi się Fuks. Gdy zamknęłam furtkę usłyszałam że ktoś mnie woła odkręciłam się w stron Domu. Po schodach schodził Damian.
-Co znowu?- spytałam obojętnym tonem.
-Nie znasz drogi do domu.
-Nie martw się. Jakiś przystojniak by mnie z chęcią odprowadził.
-Mówiłaś o mnie? To takie miłe. –zmrużyłam oczy.
-Pewnie zazdrosny byś był.
-O ciebie zawsze. Chodź.-poszłam za chłopakiem. Weszliśmy do garażu w rogu stał motor. Jest czarny z fragmentami niebieskiego. Damian wsiadł na motor.
-Co tak stoisz siadaj.
-To ja wole iść na spacerek.
-Jasne to tylko 5 kilometrów. Co to dla ciebie.-wyczułam sarkazm w tym zdaniu. Zmrużyłam oczy.
-Nie tak dużo.-pokazałam mu język. Już miałam iść ale Damian załapał mnie za rękę.
-czekaj..jechałaś kiedyś motorem?- podniósł jedną brew.
-nigdy.
-nie wywiozę cię i nie zgwałcę w lesie.
-Nie myślałam o tym ale teraz się boje.-chłopak zaśmiał się.
-Justyna zaufaj mi.- uśmiechnął się uroczo. Podał mi kask. Nie mogłam założyć . Chłopak zaczął się śmiać ale spojrzałam na niego i się uspokoił. Zszedł z motoru...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz